Czy w dniu przed zastrzykiem ovitrelle można współżyć? Zgodnie z Charakterystyką Produktu Leczniczego zalecane jest, aby pacjentka odbyła stosunek płciowy w dniu wstrzyknięcia preparatu Ovitrelle i w dniu następnym. Tutaj można sprawdzić dostępność leku i dokonać rezerwacji w aptece: Zachęcam do przeczytania naszego materiału To ja już nie wiem, bo to chyba tak: przed ślubem seks to grzech a po ślubie nie, prawda? Ale ja nie kapuję. Co za różnica, czy po ślubie, czy przed? Przecież jak ludzie się kochają (psychicznie), to nie ma różnicy. Pozdrawiam Mała Alcia Droga Mała Alciu. Otrzymałem jeszcze jeden list od siedemnastoletniej dziewczyny, którą mój artykuł o „miłości fizycznej” wstrząsnął. Streszczę go, bo jest długi. Otóż autorka zaznacza najpierw, że jest chrześcijanką, po czym informuje, że ma starszego od siebie o 7 lat chłopaka. – Ja współżyję z moim chłopakiem, bo według mnie to scala nasz związek. Aby być razem, przeszliśmy zbyt dużo i nasza miłość jest głęboka i szczera – pisze. I dalej: – Na to, czy ktoś czuje się „łatwy”, nie ma reguły i nikt, nawet Ty, nie możesz tak pisać. Jeżeli dwoje ludzi decyduje się na taki krok, to biorą odpowiedzialność za ewentualne konsekwencje i nie robią tego ot tak – przekonuje. Wreszcie sięga po argument z sąsiedniej beczki: – Nawet księża nie zachowują celibatu i nie ma co ukrywać tej prawdy. A przecież też popełniają poważny grzech, jeszcze większy niż ludzie, którzy współżyją przed ślubem. Na koniec autorka prosi o przytoczenie fragmentu Pisma Świętego, z którego wynika, że seks jest dozwolony tylko po ślubie. Kochane dziewczyny. Kilkanaście lat temu dziewczyna powiedziała znanemu mi księdzu, że go kocha i chciałaby z nim żyć. – Ale czy ty mnie naprawdę kochasz? – zapytał ów ksiądz. – Taaak – wyszeptała trzepocząc rzęsami. – Ale tak naprawdę mnie? – dopytywał się dalej ksiądz. – Tak – powtórzyła jeszcze żarliwiej. – Skoro mnie kochasz, to znaczy, że chcesz mojego szczęścia, prawda? – ciągnął duchowny. – No tak – potwierdziła zdziwiona. – No właśnie. A teraz pomyśl, co by się ze mną stało, gdybym popełnił tak straszny grzech niewierności wobec Boga. Przecież jestem księdzem. Myślisz, że mógłbym być szczęśliwy przez całe życie wlokąc ze sobą wyrzut sumienia i nie robiąc tego, do czego jestem powołany? A zgorszenie, które bym spowodował? Jak stanąłbym przed Bogiem? Jeśli naprawdę mnie kochasz, to postaraj się, żebyśmy się już nigdy w życiu nie spotkali. Otóż to: miłość to znaczy chcieć dobra dla osoby kochanej. Należałoby więc może ustalić, co to jest dobro? Dorośli nieraz wyliczają: dobro to władza, pieniądze, seks. Te rzeczy mają jednak pewną wadę: trwają chwilę. Niestety, ludzie są mistrzami w robieniu idiotycznych interesów. Gotowi nieraz sprzedać duszę za zgniliznę w pozłacanym pudełku. Nie chcę powiedzieć, że seks jest zgnilizną. O nie, bo wszystko, co Bóg stworzył jest dobre. Ale wszystkim też można się posługiwać źle lub dobrze. Jeśli jesteście odpowiedzialne, nie będziecie karmić niemowlaka kiełbasą i frytkami. – A co złego jest w kiełbasie? – mógłby spytać niemowlak, gdyby był mowlakiem. – Ja przeszedłem zbyt dużo, żeby jej sobie odmawiać – mógłby się upierać. Nie wiesz, mowlaku, co byś przeszedł, gdybyś jednak się dobrał do tej kiełbasy. Dziwicie się, że przed ślubem nie wolno, a po ślubie wolno. A dlaczego nie dziwi was, że studiować może tylko ten, kto zrobił maturę? – No ale ja całe liceum skończyłem i jestem oczytany, więc co, nie wolno mi studiować? A jednak. Ktoś, kto współżyje bez ślubu, jest jak człowiek bez matury, który przyłazi na uczelnię. On może wtedy nawet wysłuchać dwa razy tyle wykładów, co inni, ale dyplomu i tak nie dostanie. Nie czujesz się, Siedemnastolatko, łatwą dziewczyną. W porządku, ale nie chodzi o to, czy się tak czujesz, tylko o to, czy rzeczywiście taką jesteś. I co wynika z Twojej deklaracji, że bierzesz na siebie odpowiedzialność za taki krok? Na czym ta odpowiedzialność miałaby polegać? Że stworzycie dzieciom taki dom, w którym one będą się mogły czuć bezpiecznie, wiedząc, że ich rodzice nie rozejdą się przy byle podmuchu? Gdyby Twój chłopak był odpowiedzialny, nie zawracałby w głowie dziewczynie, która jeszcze nie jest nawet pełnoletnia. Powiem Ci więcej: gdyby Cię kochał, zostawiłby Cię w spokoju, żebyś miała chociaż czas dokończyć naukę. Ale on kocha nie Ciebie, tylko to, co „scala wasz związek”. Wiesz, że małżonkowie zobowiązują się trwać ze sobą nawet wtedy, gdy zniknie uczucie (a zniknie – przynajmniej w tej formie), gdy przeminie uroda, gdy skończy się zdrowie. A wiele jest w małżeństwie sytuacji, w których nie można „scalać związku”. Wtedy dopiero okaże się, co znaczyło pierwsze „kocham”. A fragment o księżach, którzy „nie zachowują celibatu” jest już nawet trochę zabawny. Nikt nie ukrywa, że są takie przypadki, bo księża też grzeszą. Nie rób jednak z przypadków zasady. W dodatku sama przyznajesz, że to grzech, pisząc: „A przecież też popełniają poważny grzech, jeszcze większy niż ludzie, którzy współżyją przed ślubem”. Więc jednak uznajesz, że współżycie przed ślubem jest poważnym grzechem. Co zaś do prośby o fragment z Pisma Świętego – proszę uprzejmie. Przytaczam parę tekstów o małżeństwie. Nie jest tam napisane wprost, że nie wolno współżyć przed ślubem, bo w czasach powstawania Biblii było to oczywiste, ale pośrednio można to odczytać. Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie. Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć (1 List do Koryntian 7,9). Tu mój komentarz: św. Paweł temu, kto „płonie” z powodu popędu, nie dał innej możliwości niż małżeństwo. Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża (1 List do Koryntian 7,2). A więc współżycie poza małżeństwem jest rozpustą. We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg (List do Hebrajczyków 13,4). A teraz ja mam prośbę: napisz mi, w którym miejscu Biblia mówi, że współżycie bez ślubu jest zgodne z wolą Bożą. Powodzenia. Sebastian Bednarowicz. „O Jezu, rozumiem, że miłosierdzie Twoje jest niepojęte, przeto Cię błagam, uczyń serce moje tak wielkie, aby pomieściło potrzeby wszystkich dusz żyjących na całej kuli ziemskiej. O Jezu, miłość moja sięga poza świat, do dusz w czyśćcu cierpiących, i dla nich chcę czynić miłosierdzie przez modlitwy
Dlaczego bezpieczny seks przedmałżeński ze stałym partnerem jest grzechem? Kościół uważa, że seks przed ślubem jest grzechem. Istnieją oczywiście racjonalne powody takiego podejścia do sprawy, ale zwróćmy na początku uwagę, że dla wierzącego argument „tak uczy Kościół” powinien być rozstrzygający. Kiedy bowiem uświadomimy sobie czym Kościół jest, to jego autorytet w zupełności wystarcza... Przejdźmy do konkretnych argumentów. Trzeba sobie uświadomić, że innym imieniem miłości jest odpowiedzialność. Jeśli kocham, chcę szczęścia osoby kochanej i czuję się za nią odpowiedzialny. Jeśli ze zbliżenia pocznie się dziecko, będzie to od obojga rodziców wymagało zmiany życiowych planów: przyspieszenia decyzji o ślubie, przerwania nauki, pospiesznego poszukiwania pracy, mieszkania itp. Chłopak może od tej decyzji uciec, dziewczyna raczej nie. Nie jest miłością narażanie kochanej osoby na tego rodzaju trudności tylko dlatego, że pragnie się przyjemności czy rozładowania napięcia. To raczej wyraz egoizmu... Jak już napisano miłość to odpowiedzialność. Może się zdarzyć, że poczniecie dziecko (stuprocentowe zabezpieczenia nie istnieją). Dojdziecie jednak do wniosku, że do siebie nie pasujecie (gorzej, gdy dojdzie do takiego wniosku tylko chłopak). Opowiadanie przed ślubem o dozgonnej miłości niewiele jest warte. Łatwo się z takich deklaracji wycofać. Jak będzie wyglądało w takiej sytuacji wychowywanie waszego dzieciaczka? Czy nie ma ono prawa do bycia wychowywanym przez oboje rodziców? Co będzie czuło, jeśli do nikogo nie będzie mogło powiedzieć „tato”. A jeśli, dla jego dobra, jednak się pobierzecie, to jak będzie się to wasze życie układało? Czy dacie radę męczyć się przez całe życie? Czy dziecko będzie szczęśliwe, mając zgorzkniałych rodziców? A nawet jeśli podejmiecie decyzję o ślubie z radością, to kto zagwarantuje, że po kilku latach, w momencie jakiegoś małżeńskiego kryzysu, istnienie tego małego człowieka nie stanie się powodem wyrzutów wobec partnera? Warto dla chwili pospiesznej, jakby skradzionej przyjemności, narażać tego człowieczka na tego rodzaju przykrości? Innym imieniem miłości jest odpowiedzialność. Wydaje się, iż współżycie przed ślubem jest wyrazem jej braku, gdyż naraża partnera na przeróżne przykrości, nawet jeśli do poczęcia dziecka nie dojdzie. Będzie nią, w sytuacji rozstania się, konieczność tłumaczenia przez Twoją dziewczynę jej nowemu ukochanemu tego, dlaczego nie jest dziewicą. Dla mężczyzny, wbrew pozorom, to jest ważne. Może dlatego, że podświadomie nie chce być porównywany z poprzednikiem... Jeszcze gorzej, gdy któreś z was poczuje się porzucone. Dziś być może deklarujecie, że w razie czego nie będziecie mieli do siebie żalu. Ale jeśli decyzję o rozstaniu podejmuje tylko jedna strona, to drugą zawsze bardzo to boli. Łatwiej będzie to znieść ze świadomością, że nie daliście sobie wszystkiego... «« | « | 1 | 2 | » | »»
DLACZEGO WARTO ZNAĆ ODPOWIEDŹ. Biblia ostrzega, że ‛Bóg osądzi rozpustników’ (Hebrajczyków 13:4). Ale co ważniejsze, przez trzymanie się Jego norm moralnych możemy dowieść swojej miłości do Niego (1 Jana 5:3). Bóg Jehowa błogosławi ludziom, którzy posłusznie przestrzegają Jego przykazań (Izajasza 48:18). Dlaczego nie współżyć przed ślubem? Na podstawie poniższego tekstu proszę o odpowiedzi na poniższe pytania 1. Kiedy relacje między bohaterami zaczęły się psuć i dlaczego (wysuń wnioski)? 2. Kiedy relacje układały się najlepiej i dlaczego? 3. Dlaczego fizyczne zbliżenie nie powodowało jedności duchowej? 4. Jakie zagrożenia dla związku wynikają z nie sakramentalnego współżycia? 5. Przekonaj koleżankę lub kolegę, którzy maja zamiar rozpocząć życie seksualne aby zachowali wstrzemięźliwość do czasu ślubu OTO TEKST::: Dlaczego nie współżyć przed ślubem? Jako nastolatek byłem dookoła bombardowany treściami pornograficznymi, przekazywanymi w przeróżny sposób, które mniej lub bardziej dosadnie docierały do mnie i pozostawiały ślad w moich myślach. Moi rówieśnicy też ulegali temu wpływowi. Coraz częściej słyszałem opowiadania kolegów o ich podbojach i zdobyczach, o zaliczonych panienkach. Ja zawsze marzyłem o tym, by ta chwila była wyjątkowa, żeby to nie było gdzieś tam w przysłowiowych krzaczkach, z pierwszą lepszą dziewczyną i to w dodatku pod wpływem alkoholu. To mnie jakoś motywowało i trzymałem się. Były wprawdzie imprezy, alkohol, dziewczyny, ale wszystko do ustalonej granicy. W międzyczasie odkryłem piekło masturbacji i popadłem w bagno samogwałtu. Wreszcie spotkałem "inną" dziewczynę. Na początku naszej koleżeńskiej znajomości dużo się sprzeczaliśmy, wymieniając poglądy na świat. Ona motywowała mnie do pracy nad sobą i do tego, by pokazać jej, że nie każdemu facetowi chodzi tylko o to jedno. Powoli zdobywaliśmy swoje zaufanie i rodziła się nasza wzajemna sympatia. Któregoś dnia, a wyszło to tak "samo z siebie", zostaliśmy parą. Byliśmy dla siebie pierwszymi tak poważnymi partnerami. Nasze częste spotkania i szczere rozmowy sprzyjały dobremu rozwojowi związku. Oboje bez żadnego bagażu z przeszłości, bez przykrych doświadczeń, poznawaliśmy się i uczyliśmy się siebie nawzajem. Świat nagle stał się taki piękny, wydawało się, że los nam siebie zesłał. Zauroczeni sobą po uszy, pewnego dnia wyznaliśmy sobie miłość. Wiem, że wymówiliśmy wtedy nasze szczere, wzajemne "kocham cię". Mieliśmy do siebie ogromne zaufanie i szacunek. Po pewnym jednak czasie pocałunki i tulenie się do siebie przestało nam wystarczać. W naszych rozmowach co jakiś czas zaczął pojawiać się temat seksu. Szanowaliśmy się, ufaliśmy sobie, darowaliśmy więc swój skarb ukochanej osobie. Byliśmy niesamowicie szczęśliwi, zachwyceni tym, ale... w nas niepostrzeżenie się coś złamało, pękło ogniwo łańcucha pięknego uczucia. Oczywiście tego nie zauważyliśmy - byliśmy pewni, że wszystko jest na najlepszej drodze, i wciąż "pogłębialiśmy" w ten sposób nasze uczucie, szukając do tego okazji. Optymalnym czasem, aby zajść w ciążę są dni płodne: tuż przed owulacją, w jej trakcie oraz zaraz po niej. Podczas ejakulacji plemniki są wyrzucane z prędkością 16 km/h. Zanim dotrą do jajowodu, gdzie może dojść do zapłodnienia, muszą przebyć dystans 15–16 cm. Najszybszym osobnikom zajmuje to 45 minut, najwolniejszym – 12

Świat Kościół Wiara Inteligentne Życie Po godzinach Czytelnia Blogi Magazyn Wideo Magazyn 2020-04 (fot. 8 lat temu Jakie są konsekwencje płynące ze współżycia przed ślubem? Co wielkiego się stanie, jeśli młodzi ludzie pójdą do łóżka troszkę wcześniej? Załóżmy, że już mają datę ślubu. Ks. Mirosław Maliński (Malina) - w duszpasterstwie akademickim takiego człowieka nie można znaleźć. Co najwyżej Malinę, bo tak nazywają go studenci. Duszpasterz - inicjator "ryb w sieci". Ekspresyjny kontemplatyk, który nieustannie zagrzewa akademików do działania w "Maciejówce". Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć. Tematy w artykule Więcej w: Wiara Rekomendowane dla Ciebie / Polecane artykuły

Nie jest tam napisane wprost, że nie wolno współżyć przed ślubem, bo w czasach powstawania Biblii było to oczywiste, ale pośrednio można to odczytać. Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie. Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć (1 List do Koryntian 7,9).

Zastanawiam się, dlaczego cnota czystości stała się przywarą? Dlaczego wyjątkowość i oddanie stało się nieatrakcyjne? Gdy mężczyzna, starając się o względy kobiety, jest waleczny, pomysłowy i odważny, nie jest z powodu tych wysiłków wyśmiewany. Dlaczego więc kobieta, która chce być tą jedyną dla mężczyzny, ma się wstydzić swoich pragnień? Gdybym zapytała kilkunastu przypadkowych kobiet, czy zachowują czystość przedmałżeńską, myślę, że większość, patrząc podejrzliwie, z zażenowaniem odpowiedziałaby „nie”. Dlaczego? Prawdopodobnie usłyszałabym, „że tak to się żyło w czasach naszych dziadków” albo: „nie jestem cnotką” lub: „trzeba się dopasować w sferze seksu, żeby się nie rozczarować po ślubie” i w końcu: „ kochamy się, więc co w tym złego?”. Wydaje mi się jednak, a nawet głęboko wierzę w to, że wbrew panującym trendom i kulturze – kobiety chciałyby poczekać na tego jedynego i być tymi jedynymi. Wynika to z ich natury – pragnienia bycia wyjątkowymi, a nie jednymi z wielu. Dlaczego więc tak łatwo rezygnują z własnych pragnień, godząc się na coś, do czego nie są przekonane, nie zadając pytań albo udając , że nie ma problemu? Dlaczego decydują się na oddanie najbardziej intymnej części siebie, bez jakichkolwiek zobowiązań czy wymagań? Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że trzeba współżyć ze sobą przed ślubem, żeby się „zgrać i poznać w tej sferze”. To samo z resztą dotyczy wspólnego zamieszkania. Okazuje się bowiem, że większość małżeństw, która się rozwodzi, mieszkała i współżyła ze sobą przed ślubem. Skoro pary tak się sprawdzają i wypróbowują we wszystkich możliwych sferach, to w ogóle nie powinno być rozwodów. Tymczasem mamy ich plagę. Argument „przecież się kochamy” nie przekonuje mnie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszytko jest w porządku. Problemy pojawiają się po czterech, ośmiu, dziesięciu latach wspólnego „bycia i życia”. Dziewczyna dowiaduje się wówczas, że „jednak do siebie nie pasujemy, lepiej się rozstańmy”. Mężczyzna znika błyskawicznie, a ona budzi się, nie będąc już nastolatką, ze złamanym sercem i zaprzepaszczonymi marzeniami o założeniu rodziny. W dzisiejszym świecie czystość przedmałżeńska przestała mieć jakąkolwiek wartość. A jeśli już ma, to niewielką. Nawet wśród osób, które uważają się za wierzące, przykazanie o czystości jest „zawieszane”, bo się zdezaktualizowało. Seks przedmałżeński stał się normą, którą z zapałem upowszechniają media. Pewnie nie jeden nastolatek ironicznie zapytałaby: „Czystość przedmałżeńska – a co to za choroba?”. Widziałam niedawno parę staruszków. Trzymając się za ręce, spacerowali po parku. Wyglądali na szczęśliwych i spokojnych. Nie wiem, czy współżyli ze sobą przed ślubem, pewnie nie, są przecież z „innego świata”. Wybrali siebie bardzo dawno temu i pozostali wierni temu wyborowi. A z kim można być przez całe życie? Z kimś, kogo się dobrze pozna, i zaakceptuje z pełną świadomością. Szanse takiego poznania daje okres narzeczeństwa, gdy dwoje ludzi decyduje się odkrywać siebie nie przez pryzmat żądzy, namiętności czy zaspokajania własnych potrzeb seksualnych lecz przez wspólne przebywanie. Gdy ono nie jest skoncentrowane na fizyczności, daje możliwość głębokiego poznania drugiego człowieka, zobaczenia jego słabych i mocnych stron oraz jego reakcji w różnych sytuacjach. Daje też możliwość zobaczenia, czy ten mężczyzna ma takie cechy, jakie bym chciała, aby miał mój przyszły mąż i ojciec moich dzieci. Ja zaryzykowałam i postawiałam wszystko na jedną kartę – na Boga. Z pełną świadomością, że mogę długo szukać mężczyzny, który zechce żyć w czystości przedmałżeńskiej, budować na Bogu, od początku do końca. Nie żałuję ani jednego dnia poszukiwań. Kiedy podejmowałam decyzję, nie było mi łatwo. Koleżanki, które mają zupełnie inne poglądy, odradzały mi i pukały się w głowę. Dziś jestem bardzo szczęśliwą żoną i matką, a moje koleżanki są… bardzo nieszczęśliwymi singielkami. Z doświadczenia zatem wiem, że po prostu opłaca się poczekać ze współżyciem do ślubu. Ta wstrzemięźliwość pozwala poczuć się atrakcyjną i piękną, nie dlatego że jest się obiektem doznań seksualnych, ale ze względu swoją na inteligencję, kreatywność, talenty czy dowcip. Kobieta ma okazję zostać doceniona za to, jaka jest. Za piękno, jakie ma w sobie. Ciało kobiety jest skarbem, świątynią Boga. Powinno być szanowane, a nie uprzedmiotowione. Ono z upływem czasu zmienia się. Rodzimy dzieci, tyjemy, chudniemy, po prostu starzejemy się. Każdą z nas to czeka, zewnętrzność może przestać być tak powalająca. Co wtedy? Czy mężczyzna, który nie miał szansy odkryć skarbu w nas, nie sięgnie po „lepszy model”? Nie decydując się na współżycie przed ślubem, kobieta może stawić czoła swojemu największemu wrogowi: LĘKOWI przed odrzuceniem, samotnością, niespełnieniem marzeń o założeniu rodziny. Lęk jest fatalnym doradcą, przez niego popełniamy błędy. Zapominamy o najgłębszym pragnieniu – prawdziwej i szczerej miłości. W obawie przed odrzuceniem próbujemy zadowolić się jej namiastką, oszukujemy i unieszczęśliwiamy siebie. Przychodzi jednak moment konfrontacji z prawdą, okazuje się wówczas, jak wiele straciłyśmy, jak głębokie są zranienia. Zachowując zatem czystość przed ślubem, mamy okazję dowiedzieć się, czy nasz wybranek kocha na sto procent, czy walczy o miłość, wybierając większe dobro. Czy zmaga się z samym sobą, by wytrwać w postanowieniu. To miarodajny sprawdzian, gdyż w życiu małżeńskim nie zabraknie sytuacji wymagających silnej woli i determinacji. Zawsze można zacząć od początku, spróbować żyć w czystości, nawet jeśli przez wiele lat żyło się inaczej. Dobrym przykładem są dzieje świętych, którzy nie zawsze żyli jak „święci”. Może warto prosić ich o wstawiennictwo i wypraszanie łaski życia w czystości? A jeśli jest to trudniejsze, niż mogłoby się wydawać, argumenty są przekonujące, ale..., zachęcam do modlitwy, aby chciało się chcieć żyć w czystości. Uwaga: Namiętność i seksualność są dobre, bardzo dobre. Zostały nam dane przez Boga i przewidziane na szczególny czas po ślubie. Jeśli więc nie czujesz pociągu fizycznego do swojej sympatii (możesz to wyczuć także nie współżyjąc), to raczej będzie to kandydat na super kumpla a nie na męża. (Zamieszczono 2011-11-29) Szum z Nieba nr 108/2011 Polecamy dla małżeństw rewelacyjną książkę "Pocałunek złożony na duszy" Więcej - kliknij tutaj.

W skład spadku po zmarłym wejdzie cały jego majątek osobisty (nabyty przed ślubem) + 1/2 udziału w majątku wspólnym małżeńskim. Aby uregulować sprawy spadkowe, należy przeprowadzić postępowanie spadkowe po zmarłym ojcu – czyli uzyskać potwierdzenie nabycia spadku. Postępowanie spadkowe można przeprowadzić przed sądem lub

Przejdź do treści Szukaj Zaloguj się Koszyk Zaloguj się Moda W obiektywie Suknie Ślubne Moda Męska Biżuteria i Dodatki Wokół ślubu Styl życia Zdrowie i uroda Podróże

Tego momentu boją się niemal wszyscy narzeczeni. Nic w tym dziwnego. Zorganizowanie spotkania rodziców przed ślubem stanowi nie lada wyzwanie. Zwłaszcza, że przy wspólnym stole siadają naprzeciwko siebie przyszli teściowie. Samo wyobrażenie sobie tego może przyprawić o zawrót głowy. Mówi się czasem, że seks jest dopełnieniem miłości. A że przed ślubem ludzie się kochają, to też uzasadnione jest, by podejmowali – w imię tej miłości – współżycie. Tym bardziej, jeśli są przekonani, że oczekiwana chwila ślubu tuż-tuż. Stop! Czy oby na pewno oczekiwana? Jeśli podejmujesz współżycie przed ślubem – to czy oby na pewno wyczekujesz chwili ślubu? Co ślub takiego Ci da, na co byś tak teraz miał (czy też miała) oczekiwać? Na co czekasz, jeśli… nie czekasz? Rozsądni rozpoczynają budowę domu od stawiania fundamentów Współżycie z pewnością jest dopełnieniem miłości. Zanim jednak podejmie się decyzję uzupełnienia brakujących jej fragmentów, warto się zastanowić, czy oby na pewno już tylko takiego dopełnienia jej potrzeba. Czy oddane jest już wszystko, co winno się ofiarować, a na tej górze, co ją tak śmiało nazywać chcemy „górą miłości”, brakuje już tylko wierzchołka. Warto dobrze sprawdzić, czy niższe, fundamentalne warstwy wykonane są z solidnej skały. By nie okazało się przypadkiem, że seks jest tylko dopełnieniem sterty nierozwiązanych problemów, a dorzucenie kolejnego nie sprawiło, że nasza wspaniała góra sromotnie runie. Seks sam w sobie może być bowiem problemem – to po pierwsze. A po drugie – jeśli nawet jeszcze nim nie jest, to łatwo się stanie, jeśli nie potrafi się rozwiązywać innych, prostszych problemów. Pobież za darmo: Pierwszy rozdział mojej książki: Cierpliwości, mój mały! Seks jest zbyt fajny, by uprawiać go przed ślubem » e-booka: Ojcostwo – męskość, która zachwyca » Jeszcze nie jesteście małżeństwem i pewności nie ma, czy nim będziecie Ze współżyciem przed „tuż-ślubem” jest jeszcze jeden problem. Dopóki nie dane nam będzie usłyszeć skierowanych do nas słów: „co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”, dopóty nie mamy tak naprawdę pewności, czy ta osoba, z którą teraz jesteśmy, będzie naszym małżonkiem. Doprawdy wiele może się jeszcze wydarzyć nawet po ostatnich zapowiedziach. Gotowość oddania to nie to samo, co faktyczne oddanie. Ślub zmienia wszystko! A przynajmniej bardzo wiele. Dopiero po uroczystym i publicznym wypowiedzeniu słowa „tak” odczuwa się tak naprawdę wagę składanej obietnicy. Doświadczyłem tego osobiście jeszcze sporo przed własnym ślubem, stając się członkiem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Nigdy specjalnie nie miałem pociągu do alkoholu i nie sprawiało mi problemu odmawianie jego picia. Byłem prawie abstynentem i wydawać by się mogło, że Krucjata do niczego nie była mi potrzebna. Jednak dopiero po podpisaniu deklaracji członkowskiej, która zobowiązywała mnie do całkowitej wstrzemięźliwości od alkoholu, odczułem faktycznie ciężar tej życiowej decyzji. Przed oczami stanęły mi wszystkie możliwe sytuacje, w których powszechnie „należy” się napić, a które teraz zdawały się być nie do przezwyciężenia. Przez moment czułem się nawet przytłoczony koniecznością wypowiadania słów „nie piję”. A przecież wcześniej nie miałem z tym żadnego problemu? Moje obawy miały jednak swoje uzasadnienie. Moja wierność decyzji, którą podjąłem, stała się jawnym wyzwaniem dla otoczenia. Słowa „nie piję” nie brzmiały już odtąd jak przejaw chwilowej zachcianki czy kaprysu. Słowa te nabrały mocy jawnego sprzeciwu wobec przymusu picia. Sprzeciwu nie epizodycznego, nie uzależnionego od nastroju czy chęci, ale trwałego i niezmiennego. Ci, którym nie było to na rękę, zaczęli czyhać na moją słabość i upadek. Wówczas dopiero doświadczyłem smaku wierności raz danemu słowu. Chcąc nie chcąc, znalazłem się w jednym szeregu z tymi, którym pić już nie wolno. I nie mniej niż im zaczęło mi poważnie zależeć na tym, by przymus picia stał się już tylko wspomnieniem. Ślub nie tylko zmienia sytuację wokół nas (w szczególności sytuację naszych rodzin). Ślub również (a może przede wszystkim) zmienia nasze wewnętrzne nastawienie. Kończy się bowiem okres wahań, decyzja zapadła, wybór został dokonany. Już jest łatwiej w pełni się zaangażować. A to budzi poczucie bezpieczeństwa i zaufania, ogromnie ważnego we współżyciu seksualnym, a zwłaszcza tym pierwszym. To tak jak z zakupem jachtu (powiedzmy, że każdy z nas wie, jak to jest). Dopóki go nie kupimy, a tylko pływamy nim na próbę, to nie mamy motywacji, by o ten jacht się troszczyć. Zawsze przecież można z niego zrezygnować i kupić inny. Lecz jeśli już wydamy całe oszczędności, by go nabyć i wypłyniemy na pełne morze, wówczas dokładamy wszelkich starań, by utrzymać go w jak najlepszym stanie. Zbyt wiele mamy wówczas do stracenia. Zapraszam do subskrypcji Newslettera Gotowość do podjęcia decyzji to nie to samo, co podjęta decyzja Aby miłość oblubieńcza była pełna, niezbędne jest zobowiązanie. Zobowiązanie do troski, wierności, do uczciwości. Niektórzy powiadają nawet, że owo zobowiązanie jest wręcz istotą miłości. Seks natomiast jest wyrazem tej miłości. Współżycie z kimś powinno być jednoznaczne ze stwierdzeniem, że się tego kogoś kocha. I to kocha miłością największą, najbardziej pełną, bo i współżycie seksualne jest najgłębszą formą bliskości fizycznej. Skoro zatem seks jest wyrazem miłości pełnej, której istotą jest zobowiązanie, to bez tego zobowiązania, a tak jest przed ślubem, gdy „pływa się jachtem na próbę”, seks nie jest wyrazem miłości. A już na pewno nie jest wyrazem miłości pełnej, bo brak w niej jej istoty – zobowiązania. Ale czy w ogóle można mówić o miłości niepełnej? Czy jakakolwiek rzecz pozostaje w dalszym ciągu sobą, jeżeli pozbawi się ją jej istoty? Czy samochód, z którego wyjmie się cały środek, w dalszym ciągu pozostaje samochodem? A może jest to już tylko karoseria? Wiem jedno. Jeżeli seks ma być wyrazem miłości pełnej, to przed ślubem nigdy tego nie wyrazi, bo brak tu jest ciągle zobowiązania. A jeśli nie wyraża tego, co wyrażać powinien, to jest on najzwyklejszym w świecie oszustwem. Tak samo jak słowami kłamać można i ciałem. Zapraszam do subskrypcji Newslettera Jeśli do ślubu zostało niewiele, to… tym bardziej warto poczekać Naprawdę? To już niedługo? No to szkoda zaczynać przed ślubem! Szkoda całego tego czasu, kiedy czekaliście. Teraz, gdy zostało już tak niewiele, gdy jest już tak blisko, tuż-tuż… Szkoda! To nie byłoby to. Warto podjąć jeszcze trochę trudu, by później móc świętować radość doczekania i mieć z tego faktu ogromną satysfakcję. Warto zachować czar pierwszego razu na noc poślubną. Uczynić ją czasem wyjątkowym, specjalnym, wręcz przełomowym. Czasem wyczekanym, wytęsknionym, wymodlonym… Dlaczego noc poślubna nazywana jest „nocą”, a nie „godziną”, czy wręcz „piętnastoma minutami”? Odpowiedź jest prosta: bo to pierwszy raz, bo szlaki tu nieprzetarte, bo wszystko tu nowe, a każdy krok naprzód zachwyca i olśniewa dotychczas nieznanym pięknem. Bo to w końcu „ta noc”! Kolejne nie będą już takie. Po cóż kolejną (więc bardziej zwykłą) mieć w tę niecodzienną i przez to niezwykłą – noc poślubną? Po co? „To piękne, że kochasz dziewczynę albo że kochasz chłopca. Ale nie niszcz tego. Zachowaj to uczucie w czystości. Zachowaj swoje serce dziewiczym. Zachowaj w czystości swoją miłość, byście w dniu waszych zaślubin mogli dać sobie nawzajem coś naprawdę pięknego […] – radość czystej miłości.” (Matka Teresa z Kalkuty) Strzeżmy zazdrośnie tej chwili. Strzeżmy, byśmy mogli po latach z wymownym błyskiem spojrzeć ukochanej osobie w oczy i bez słów podziękować za wniesiony dar dziewictwa. Strzeżmy, byśmy kiedyś przy cieple kominka, tuląc do serca najdroższego nam człowieka, mogli wspominać uroki pierwszej, wyczekanej nocy. Strzeżmy, bo warto! Bo są perły, które tylko raz można ujrzeć, nim morze miłości na zawsze je pochłonie. – Sylwester Laskowski Pobież za darmo: Pierwszy rozdział mojej książki: Cierpliwości, mój mały! Seks jest zbyt fajny, by uprawiać go przed ślubem » e-booka: Ojcostwo – męskość, która zachwyca »
Są inne dobre sposoby na sprawdzenie się przed ślubem. Jednym z nich jest czekanie z seksem. I choć pomysł ten może dla niektórych trącić myszką i być nienowoczesny, to jest jak najbardziej skuteczny. Pozwala m.in. sprawdzić, czy druga osoba: jest wierna deklarowanym przez siebie wartościom.
Myślę, że to moje doświadczenie i świadectwo da coś do myślenia tym, którzy pytają, dlaczego nie współżyć przed ślubem. Być może pomogę komuś podjąć decyzję… Mogę tylko przestrzec przed zgubą i modlić się o jasność myśli oraz trafność decyzji dla Was wszystkich. Miłujcie się, 1/2007 Jako nastolatek byłem dookoła bombardowany treściami pornograficznymi, przekazywanymi w przeróżny sposób, które mniej lub bardziej dosadnie docierały do mnie i pozostawiały ślad w moich myślach. Moi rówieśnicy też ulegali temu wpływowi. Coraz częściej słyszałem opowiadania kolegów o ich podbojach i zdobyczach, o zaliczonych panienkach. Ja zawsze marzyłem o tym, by ta chwila była wyjątkowa, żeby to nie było gdzieś tam w przysłowiowych krzaczkach, z pierwszą lepszą dziewczyną, i to w dodatku pod wpływem alkoholu. To mnie jakoś motywowało i trzymałem się. Były wprawdzie imprezy, alkohol, dziewczyny, ale wszystko do ustalonej granicy. W międzyczasie odkryłem piekło masturbacji i popadłem w bagno samogwałtu. Wreszcie spotkałem „inną” dziewczynę. Na początku naszej koleżeńskiej znajomości dużo się sprzeczaliśmy, wymieniając poglądy na świat. Ona motywowała mnie do pracy nad sobą i do tego, by pokazać jej, że nie każdemu facetowi chodzi tylko o to jedno. Powoli zdobywaliśmy swoje zaufanie i rodziła się nasza wzajemna sympatia. Któregoś dnia, a wyszło to tak „samo z siebie”, zostaliśmy parą. Byliśmy dla siebie pierwszymi tak poważnymi partnerami. Nasze częste spotkania i szczere rozmowy sprzyjały dobremu rozwojowi związku. Oboje bez żadnego bagażu z przeszłości, bez przykrych doświadczeń, poznawaliśmy się i uczyliśmy się siebie nawzajem. Świat nagle stał się taki piękny, wydawało się, że los nam siebie zesłał. Zauroczeni sobą po uszy, pewnego dnia wyznaliśmy sobie miłość. Wiem, że wymówiliśmy wtedy nasze szczere, wzajemne „kocham cię”. Mieliśmy do siebie ogromne zaufanie i szacunek. Po pewnym jednak czasie pocałunki i tulenie się do siebie przestało nam wystarczać. W naszych rozmowach co jakiś czas zaczął pojawiać się temat seksu. Szanowaliśmy się, ufaliśmy sobie, darowaliśmy więc swój skarb ukochanej osobie. Byliśmy niesamowicie szczęśliwi, zachwyceni tym, ale… w nas niepostrzeżenie się coś złamało, pękło ogniwo łańcucha pięknego uczucia. Oczywiście nie zauważyliśmy tego – byliśmy pewni, że wszystko jest na najlepszej drodze, i wciąż „pogłębialiśmy” w ten sposób nasze uczucie, szukając do tego oznaką rozkładu naszego związku były coraz większe różnice zdań pomiędzy nami i wynikające z nich sprzeczki, które bagatelizowaliśmy w imię tolerancji. Pewnego dnia, kiedy byliśmy już ze sobą półtora roku, po ostrej kłótni moja dziewczyna postanowiła ode mnie odejść; jak się później okazało – do faceta, który potrafił ją wysłuchać, zrozumieć i się nie kłócił. Potem podjęła próbę naprawy tego, co się często, wiedząc jednak, że nie możemy sobie pozwolić na seks, skoro teoretycznie nie było naszego związku. Taka sytuacja trwała dwa lata, potem wróciliśmy do siebie. Zmuszeni wcześniej do wstrzemięźliwości, nadal strzegliśmy się nawzajem, by nie dopuścić do współżycia. Zaczęliśmy wspólną naprawę naszego związku. Wszystko szło w dobrą stronę, odbudowaliśmy swoje zaufanie. Mimo to po dwóch latach trwania w czystości znowu się zagalopowaliśmy i wspólnie upadliśmy na dno. Brnęliśmy w grzech z najszczerszym przekonaniem, że idziemy w dobrą stronę. Powróciły sprzeczki. Tym razem pękł „spaw” na wcześniej rozerwanym, ale naprawionym przez nas łańcuchu.
Zmówiny najlepiej zorganizować rok przed weselem. Co do organizacji nie ma w ogóle żadnych reguł. Jest to Wasza dobra wola. Jedne pary nie wyobrażają sobie, aby ich rodzice się nie znali przed ślubem. Wtenczas organizowane jest oficjalne spotkanie dla rodziców – swatów i wtedy też przyszły Pan Młody prosi tatę Panny Młodej o
fot. Fotolia Zanim wstąpicie w związek małżeński, warto porozmawiać i odpowiedzieć sobie na kilka ważnych, a może nawet najważniejszych pytań, które będą determinować resztę waszego wspólnego życia. Ustalcie, jak widzicie swoją przyszłość, aby w wasz związek nie wkradły się kłótnie. Poznaj 5 fundamentalnych pytań, na które musicie odpowiedzieć przed ślubem. 3 obowiązkowe zdania, które każda panna młoda powinna usłyszeć od swojego przyszłego męża 1. Ile chcecie mieć dzieci? Zawarcie związku małżeńskiego to początek waszej nowej, wspólnej drogi. Małżonkowie najczęściej niedługo po ślubie decydują się na potomstwo. Ale nie wszyscy! To dlatego, zanim zdecydujecie się na zalegalizowanie waszego związku, porozmawiajcie o tym, czy i ile dzieci chcecie mieć. 2. Kto będzie zarabiał na utrzymanie rodziny? Patriarchalny model rodziny, w którym to do obowiązków mężczyzny należy ciężka praca, aby utrzymać rodzinę, już dawno stał się niemodny. Teraz kobiety chcą być niezależne, marzą o karierze i własnym rozwoju. Zanim się pobierzecie, ustalcie, jak widzicie wspólną przyszłość. Czy będzie to wizja dwóch niezależnych finansowo ludzi, którzy poświęcają się pracy, czy raczej klasyczny model, w którym to partner pracuje, a ty zajmujesz się dziećmi i domem? Sprawdź, na jakie pytania należy sobie odpowiedzieć, organizując ślub i wesele 3. Jak ważna jest dla ciebie kwestia religii? Niedziela w Kościele, czy w galerii handlowej? Uroczysty ślub przed ołtarzem, czy w Urzędzie Stanu Cywilnego? Wychowanie potomstwa według wiary chrześcijańskiej, a może zupełnie innej? Na te i wiele innych pytań odnoszących się do Boga musicie odpowiedzieć sobie przed ślubem. 4. Czy masz jakieś długi? Od tematu pieniędzy nie da się uciec i nie należy ich ukrywać. Zapytaj partnera o to, czy ma jakiś dług, kredyt, niespłacone zobowiązania, które staną się również twoimi, jeśli nie zdecydujecie się na rozdzielność majątkową. 5. Jak ważny jest dla ciebie seks? Zauroczenie i fizyczność szybko mijają. Nawet nie zauważysz, gdy nagle twoja figura po ciąży przestanie być atrakcyjna, a za kilkanaście lat na twarzy pojawią się zmarszczki. Aby wasze małżeństwo przetrwało, ustalcie, jak ważna jest dla was bliskość fizyczna.
.
  • jaf1yil48q.pages.dev/55
  • jaf1yil48q.pages.dev/418
  • jaf1yil48q.pages.dev/907
  • jaf1yil48q.pages.dev/255
  • jaf1yil48q.pages.dev/687
  • jaf1yil48q.pages.dev/494
  • jaf1yil48q.pages.dev/821
  • jaf1yil48q.pages.dev/290
  • jaf1yil48q.pages.dev/947
  • jaf1yil48q.pages.dev/385
  • jaf1yil48q.pages.dev/111
  • jaf1yil48q.pages.dev/988
  • jaf1yil48q.pages.dev/200
  • jaf1yil48q.pages.dev/201
  • jaf1yil48q.pages.dev/649
  • dlaczego nie należy współżyć przed ślubem